Świadek koronny obciąży oskarżonego zgodnie z oczekiwaniami prokuratora. Bo to mu się opłaci.

Świadek koronny obciąży oskarżonego zgodnie z oczekiwaniami prokuratora. Bo to mu się opłaci.

Dodano:   /  Zmieniono: 
Warszawa (fot. marchello74.Fotolia.pl)
W przestępstwach określanych jako niegospodarność przewija się motyw korupcji. Po wprowadzeniu instytucji świadka koronnego prokuratur często od „skruszonego” przestępcy dowiaduje się, że ktoś komuś dał pod stołem kopertę. Jeśli akt oskarżenia opiera się jedynie na tak mało wiarygodnym źródle, rzeczywistość może się okazać inna. A sąd, miejscem dramatu posadzonych w ławie oskarżonych osób.

Tak działo się w czasie procesu wysokich urzędników ze stołecznego ratusza. Od początku miał on etykietę politycznego. O rozbiciu tzw. układu warszawskiego, prokurator Zbigniew Ziobro zawiadomił opinię publiczną już na rok przed podpisaniem aktu oskarżenia. W sierpniu 2007 r. przed sądem stanęli:

Paweł Bujalski - w latach 90. zastępca prezydenta w Gminie Centrum, następnie prezes zarządu PKiN.. Prokurator zarzucał mu m. in. kilkakrotne wzięcie łapówek za ustawione przetargi i co najmniej 100 tys. dolarów za umożliwienie budowy biurowca przy ul. Siennej, oraz hotelu Intercontinental przy ul. Emilii Plater w Warszawie przez firmę Franza J Jurkowitza właściciela spółki Warimpex Finanz und Beteiligungs AG w Wiedniu. Zarówno w śledztwie jak i na sali sądowej Bujalski nie przyznał się do żadnego przestępstwa.

Bolesław Bury był w latach 1994-1999 szefem biura Rady dawnej Gminy Centrum. Został oskarżony o pomoc Bujalskiemu w przyjęciu „gratyfikacji” od właściciela spółki Warimpex Finanz und Beteiligungs AG. Bury przyznał się w śledztwie, że dwukrotnie wyjeżdżał do Austrii, aby przewieźć do Polski korupcyjne pieniądze. W sądzie temu zaprzeczył.

Ludwika Wujec była sekretarz dawnej gminy Centrum, znana działaczka podziemia, dostała zarzut przyjęcia 20 tys. zł od Włodzimierza Sz. z Budimex Softu za udzielenie zamówienia na dostawę stacji graficznych do Urzędu Gminy Warszawa Centrum. Nie przyznała się wyjaśniając, że z powodów proceduralnych nie mogła decydować o takim zakupie.

Roman Guenther w okresie 1996-99 pracownik biura informatyki w dawnej gminie Centrum, miał być skorumpowany 37 tys. zł przez właściciela firmy Baza za przedłużenie umowy na serwis sprzętu komputerowego dla urzędu Warszawa Centrum. On również temu zaprzeczał.

Wreszcie Elżbieta Solarska członek zarządu dzielnicy Śródmieście Gminy Centrum stanęła przed sądem, oskarżona m. in o to, ze w latach 1997-98 zażądała od Yosefa K. i Mieczysława J. 100 tys. dol. łapówki za oddanie gminnego gruntu pod ich inwestycje budowlane.

Paweł Bujalski ustosunkowując się przed sądem do zarzutów prokuratora, nie ukrywał swego oburzenia: - Gdy zostałem zatrzymany przez CBŚ na lotnisku - powiedział drżącym głosem - zorganizowano inscenizację, aby kilku antyterrorystów wyprowadziło mnie w kajdankach. Było to wielokrotnie pokazywane w telewizji. W areszcie przesiedziałem ponad rok. Przesłuchujący mnie szef warszawskiego CBŚ kusił wyjściem na wolność, jeśli tylko potwierdzę, że w ratuszu istniał „układ warszawski”.

Oskarżony Bujalski wiele uwagi poświęcił osobie Bogdana Tyszkiewicza, który obciążył go w CBŚ na kilka miesięcy przed swą tragiczną śmiercią. - Przy tworzeniu Gminy Centrum traktowałem go jako politycznego sojusznika. Został przewodniczącym Rady Gminy. Zaprzyjaźniliśmy się. W 1996 roku zginęła w wypadku córka Bogdana. Z rozpaczy zaczął pić, na mieście mówiło się o narkotykach. Podejrzewałem, że przez te używki miał kontakt z przestępcami. W 2004 roku został aresztowany w związku z przekrętami w jego firmie. Za obietnicę wyjścia na wolność zdecydował się na współpracę z organami śledczymi. I wtedy mnie pomówił.

Również oskarżona Elżbieta Solarska z płaczem opisała upokarzanie jej przez policjantów, gdy była wyprowadzana z pracy w kajdankach. Podczas 5-miesięcznego aresztu śledczy naciskali, aby obciążyła Pawła Bujalskiego oraz Piskorskiego, zdaniem prokuratury, siły sprawczej tzw. warszawskiego układu; wtedy wróci do domu.

Poza Tyszkiewiczem oskarżonych pogrążyła Iwona Z., była dyrektorka działu informatyki w Gminie Centrum, która wobec groźby znalezienia się w areszcie (w innej sprawie karnej) chciała zostać świadkiem koronnym. To na jej wyjaśnieniach został zbudowany w 2006 roku akt oskarżenia wysokich urzędników samorządowych w warszawskim ratuszu. Podczas procesu, osaczona pytaniami obrońców oskarżonych musiała przyznać, że była już kilkakrotnie karana za oszustwa.

Po 7 latach procesu główni oskarżeni mogli odetchnąć z ulgą - zostali uniewinnieni. (Z zarzutów przeciwko Ludwice Wujec prokurator wycofał się kilka miesięcy wcześniej.) Sąd, uzasadniając wyrok zarzucił prokuratorowi, że do zeznań świadków oskarżenia podchodził bezkrytycznie, chcąc za wszelaką cenę udowodnić postawioną wcześniej tezę.