Nie tylko prezesi latami wysiadują w ławach oskarżonych

Nie tylko prezesi latami wysiadują w ławach oskarżonych

Dodano:   /  Zmieniono: 
CeMat '70 S.A. Centrum Naukowo - Produkcyjne Materiałów Elektronicznych
CeMat '70 S.A. Centrum Naukowo - Produkcyjne Materiałów Elektronicznych Źródło: Google Street View / KW
Nie tylko prezesi latami wysiadują w ławach oskarżonych. Tyle samo czekają na wyrok osoby przez nich poszkodowane. I to jest ta druga strona medalu.

Na wokandę warszawskiego Sądu Okręgowego Warszawa Praga wkrótce wejdzie po apelacji sprawa Dariusza Sz. oskarżonego o oszustwa gospodarcze. Do tej pory proces przez 13 lat toczył się przed sądem rejonowym.

Oto okoliczności przestępstwa: W 2001 roku w warszawskiej spółce Cemat70 zdecydowano o pozbyciu się udziałów w deficytowej spółce-„córce” Cemkor ze Skawiny. Ostatecznie została wybrana oferta Dariusza Sz. Z cv kupującego wynikało, że ukończył Wyższą Szkołę Prawa i Bankowości w Niemczech, aktualnie studiuje na kolejnych dwóch uczelniach. Przez 15 lat pracował w Niemczech w sektorze bankowym. We własnej spółce specjalizuje się w doradztwie menedżerskim, prawniczym i bankowym.

Gdy Dariusz Sz. zapoznał się z bilansem sprzedawanej spółki zapewnił jej prezesa, że wyciągnie firmę z biedy. Może inwestować, bo ma własny, poważny kapitał zarówno w lokatach bankowych jak w nieruchomościach na terenie Polski, oraz Niemiec. Dał też do zrozumienia, że jest w świetnych kontaktach z rządzącą lewicą.

W październiku 2001 roku w obecności notariusza została podpisana umowa, mocą której Cemat70 zbył na rzecz Sz. swoje udziały w Cemkorze. Zapłata - 450 tys. zł, miała spływać w ratach.

Dariusz Sz. nie tylko nie wydał nawet złotówki za kupione udziały, ale jeszcze przehandlował je pewnemu naiwnemu przedsiębiorcy. Poza tym usiłował naciągnąć na zwrot VAT-u (300 tys. zł) urząd skarbowy. W połowie 2002 roku Cemat70 zawiadomił o wszystkim prokuratora. Przy okazji sprawdzono kartotekę kontrahenta. Okazało się, że był już karany za oszustwa gospodarcze. Nigdzie też nie studiował, z zawodu był technikiem samochodowym.

Zapadł niekorzystny dla Sz. wyrok, doszło do postępowania egzekucyjnego. Wobec uchylania się dłużnika sprawa ponownie trafiła do sądu. Był rok 2007.

Przez 6 następnych lat Sz. zastosował całą paletę uników, aby odsunąć moment wydania wyroku. Oto niektóre z nich:

Przed pierwszą rozprawą zawiadomił prokuratora o wyłudzeniu 18 mln zł. przez Waldemara Maciejewskiego prezesa Cematu70 na szkodę Skarbu Państwa. Następnie wniósł o zawieszenie jego procesu do czasu rozstrzygnięcia, czy będzie się toczyło w tej drugiej sprawie postępowanie prokuratorskie. Choć Sz. posłużył się ewidentnym pomówieniem, zyskał kilka miesięcy zwłoki w sądzeniu jego karalnych czynów.

Wielokrotnie, przez ponad rok, nie stawiał się na rozprawę informując w ostatniej chwili enigmatycznie, że „uległ niedyspozycji fizycznej”.

Gdy zagrożono mu grzywnami, Dariusz Sz. zmienił taktykę migania się. Zaczął zasypywać sąd wnioskami merytorycznymi.

- Nie zapłaciłem za udziały - wyjaśniał w pismach do sądu - bo dopiero jako udziałowiec miałem pełny wgląd do dokumentacji spółki i wtedy się zorientowałem, że przedstawiony mu wcześniej bilans był sfałszowany. Niech biegli sprawdzą pod tym kątem księgowość Cematu70.

Udowodnienie przez poszkodowanych, że Sz. dostał wszystkie dokumenty spółki przed podpisaniem umowy kupna-sprzedaży zajęło pół roku. W tym czasie rozprawy nie odbywały się.

Kolejne spadły z wokandy z powodu niedręczenia oskarżonemu zawiadomienia o terminie wokandy. „Powiastka” wracała z informacją poczty, że adresat się wyprowadził. I tak nadszedł rok 2009 rok.

Udał się Dariuszowi Sz. chwyt z badaniem psychologiczno-psychiatrycznym. Wprawdzie rodzaj przestępstwa, o które był oskarżony nie nakazywał obligatoryjnie sądowi uzyskanie takiej opinii, ale skoro wniosek od obrońcy wpłynął… Po kilku miesiącach nadeszła diagnoza: Pacjent może uczestniczyć w procesie, choć jego osobowość jest nieprawidłowa, o charakterze dyssocjalnym.

Następnie oskarżony wystąpił o zmianę właściwości sądu. Żądanie zostało odrzucone, ale kilka terminów z wokandy spadło.

Kolejna rozprawa, wyznaczona na maj 2009 roku została odroczona do września z uwagi na konieczność uzupełnienia materiału dowodowego. Potem terminy wyznaczane były w odstępach kilku miesięcznych, bo zdarzały się przeszkody losowe. Raz zachorował sędzia, to znów oskarżony. Przez kolejne 10 miesięcy sprawa kilka razy spadała z wokandy, gdyż nie można było namierzyć adresu oskarżonego. Gdy w październiku doszło wreszcie do rozprawy, Dariusz Sz. stawił się z nowym obrońcą z wyboru. Adwokat wniósł o prowadzenie sprawy od początku. Uzasadniał to m. in. tym, że między datą złożenia wyjaśnień przez jego klienta a dniem, w którym przesłuchano świadków minęło kilka miesięcy, zatem naruszona została zasada koncentracji materiału dowodowego. Po dłuższej naradzie sąd wniosku nie przyjął.

Pod koniec stycznia 2011 roku, dziewięć lat od wniesienia do sądu oskarżenia, obrońca Dariusza Sz. jeszcze raz spróbował zawrócić bieg procesu. Zdaniem adwokata, z zeznań byłego prezesa zarządu Cemkoru wyniknęły nowe okoliczności wskazujące na to, że rzeczywista wartość udziałów Cemkoru w spółce „matce” była mniejsza, niż przedstawiono w ofercie. Zatem, niech prokuratura uzupełni materiał dowodowy

Sąd nie uległ, ale i tak nie mógł procedować, gdyż na rozprawy nie stawiał się również obrońca oskarżonego. W lipcu 2011, tuż przed rozprawą, do sądu wpłynął wniosek oskarżonego o wyłącznie z procesu sędziego referenta. Bo jest on spokrewniony z żoną jednego z pokrzywdzonych. Informacje okazały się nieprawdziwe, ale termin padł.

Na początku roku 2012 Dariusz Sz. zawiadomił sąd, że chciałby adwokata z urzędu. Nie stać go na honoraria dla obrońcy z wyboru: nie ma pracy, mieszkania, ani żadnych oszczędności, na jedzenie daje mu stara matka. Ponieważ nowy pełnomocnik musiał się zapoznać z aktami, sąd odroczył termin rozprawy do września 2013. Ostatnim manewrem oskarżonego, aby przeciągnąć proces, był wniosek o ponowne powołanie biegłego do oceny bilansu za rok 2000 w Cemkorze. Nie udało się i w luty 2014 zapadł wyrok Sądu Rejonowego Warszawa Praga Północ - 3 lata więzienia, oraz grzywna.

Ku rozczarowaniu prezesa Cematu70 powództwo cywilne spółki o zapłacenie długu pozostało bez rozpoznania. Powód? Poszkodowani nie podali, od kiedy dolicza się do długu odsetki i jaka kwota została już wyegzekwowana. Najlepiej byłoby, aby poszkodowani z Cematu70 zdecydowali się na osobny proces, tym razem cywilny.

Obie strony odwołały się od wyroku. Prezes poszkodowanej spółki twierdził, że wszystkie dane liczbowe zostały złożone, a jeśli sąd miał wątpliwości, mógł to podnieść podczas procesu. Natomiast skazany odwoływał się w apelacji, że sąd wydał wyrok podczas jego nieobecności, czym pozbawił go możliwości składania dalszych wniosków dowodowych. A poza tym, po 13 latach od stwierdzonego przestępstwa, ma on tak zszarpane nerwy, że psychiatrzy powinni się wypowiedzieć, czy w takim stanie można kogoś dotkliwie karać. Wprawdzie ostatnio biegli stwierdzili u niego tylko zaburzenia osobowości, ale wydali opinię bez badania lekarskiego, opierając się na diagnozie sprzed 4 lat.

Sąd apelacyjny uwzględnił argumenty oskarżonego. Termin pierwszej rozprawy przed Sądem Okręgowym Warszawa Praga nie jest jeszcze wiadomy, oczekuje się na nowe opinie psychiatryczne.

Czytaj też:
Sąd wieczny