Życie za życie

Życie za życie

Dodano: 
Życie za życie
Życie za życie
W Nowym Targu, gdzie doszło do zabójstwa, ludzie piszą do ministra Ziobry, że dla mordercy jest tylko jedna kara – dożywocie.

20 -letni Dawid M. z Rabki chciał mieć dziewczynę. Ale znajomość z poznaną na dyskotece Katarzyną nie wytrzymała próby czasu. Po dwóch miesiącach ona postanowiła zerwać. On wysyłał jej błagalne SMS-y. 30 listopada 2013 r. po południu pisał do niej co kilka minut: „Jestem rozjebany, wkurwiony, muszę się zemścić za kogoś”. „Czas do boju kurwy dusić dusić dusić. Tak być musi”. „Odjebało mi całkiem na ambicji”. A po chwili w łagodniejszym tonie: „Jesteś dla mnie teraz jedną z najważniejszych osób w moim życiu i chcę żebyś wiedziała, że męski świat to decyzje między młotem a kowadłem. (...) Kości zostały rzucone, a ja powiem w finale i tak: veni vidi vici”.

Kiedy do wieczora Katarzyna nie zmieniła zdania, Dawid postanowił wspólnie z kolegami, też mieszkającymi w Rabce, spędzić andrzejki w odległym o 20 km Nowym Targu. Zebrało się ich sześciu: Karol A., Marcin C., Wojtek F., Karol L., Grzegorz S. i Dawid M. Na rynku w Nowym Targu wypili piwo, po czym przespacerowali się do dyskotekowego klubu o nazwie ADHD. Dawid chciał wejść, ignorując ochroniarzy, ale ci postawili mu szlaban. Koło godziny 22 chłopcy z Rabki zajęli miejsce naprzeciw klubu, przy witrynie sklepu z elektroniką. Obserwowali imprezowiczów sprawdzanych przez ochroniarzy na bramce. Co się działo później, zarejestrowała kamera na ścianie dyskoteki.

Kiedy na końcu kolejki pojawiają się mieszkający w Nowym Targu Andrzej Krzysztofiak, Kacper S. i Szubert C., spod witryny sklepu elektronicznego padają w ich kierunku wyzwiska: „Cwele, pedały, kurwy”. Tak zaczepiają miejscowych chłopcy z Rabki. Nigdy przedtem się nie spotkali, nawet nie znają swoich imion. Andrzej Krzysztofiak pyta głośno: – O co chodzi? Dołącza się jego kolega Kacper S., zadziornie: – Co, zgrywacie kozaków? Po chwili wszyscy się wyzywają. Obie grupy są już bardzo blisko siebie. Kacper S. uderza Dawida M. pięścią w twarz. Grzegorz S. podchodzi do stojącego najbliżej Krzysztofiaka, grozi: „Zaraz ci dojebię”. Nim zrobi jakikolwiek ruch, dostaje od zaatakowanego z główki. W czasie kiedy ci dwaj się szarpią, do bójki włącza się kolejny z rabczańskiej paczki – Karol L. Uderza Szuberta C. Potem akcja nabiera przyspieszenia – bójka rozwija się i ma coraz więcej uczestników. Najbardziej zawzięci w zadawaniu sobie razów są Andrzej Krzysztofiak i Grzegorz S. Do akcji włącza się też Dawid M., który stał z boku, paląc papierosa. Kamera pokazuje, jak podchodzi do goniących się Karola L. i Szuberta C. Trzyma butelkę po piwie, którą uderza mieszkańca Nowego Targu w głowę. Po chwili bójka między Andrzejem Krzysztofiakiem i Grzegorzem S. na chwilę ustaje. Grzegorz S. wstaje z chodnika i podchodzi do Kacpra S., aby go kopnąć; rabczanin pada na ziemię. Wszyscy uczestnicy są już zmęczeni, muszą złapać oddech. Po krótkiej przerwie hasło do ataku daje Grzegorz S. Podchodzi do Andrzeja Krzysztofiaka i uderza go „z liścia”. Nowotarżanin oddaje, przewraca napastnika na chodnik, już się biją na całego. Do Krzysztofiaka doskakuje z pięściami Karol A., a Dawid M., który stoi pod ścianą, wyciąga nóż. Ostatnie kadry dramatu: M. wbiega między walczących. A. uderza nożem swego „wroga” z Nowego Targu. Odskakuje do tyłu, jeszcze raz się zamierza. Andrzej Krzysztofiak zaczyna się słaniać, A. rezygnuje z ataku. Ale nie Dawid M., który po raz trzeci uderza Krzysztofiaka nożem, tym razem w głowę. 12-centymetrowe ostrze zagłębia się po rękojeść. Przewieziony do szpitala Krzysztofiak, umiera następnego dnia po operacji – miał tylko jeden procent szans na przeżycie.

Zabójca i jego ofiara

Z Andrzeja Krzysztofiaka jego rodzice mogli być dumni. Nie pił, nie rozrabiał. Skończył technikum budowlane z dobrymi ocenami, zdał egzamin na prawo jazdy. Aby zarobić na studia, zatrudnił się na budowie na Słowacji. Był zawodnikiem hokejowego klubu MKS Podhale. Wolny czas spędzał głównie na lodowisku. 30 listopada wrócił późno z pracy. To były jego imieniny, postanowił je obchodzić w ADHD. Dawid M. nie miał tak szczęśliwego dzieciństwa jak jego ofiara. Swego ojca nie znał, bo odumarł go, gdy chłopiec miał rok. Dawida wychowywała babcia, gdyż matka pracowała na utrzymanie domu za granicą.

Głównie w Niemczech, gdzie opiekowała się obłożnie chorymi. Ponadprzeciętnie inteligentny (co stwierdzili biegli) chłopak stwarzał duże problemy wychowawcze. Kradł, bił się z rówieśnikami, sięgał po narkotyki. Nie pomogło umieszczenie go w młodzieżowej placówce wychowawczej ani nadzór kuratorki. Pełnoletniego już Dawida nie ominęły wyroki sądowe – w sumie dostał ich siedem. Nie zdążył trafić do więzienia, bo termin odbywania kary został odwleczony z uwagi na naukę skazanego. Maturę zdał dobrze. Po postawieniu Dawidowi M. zarzutu zabójstwa został on poddany obserwacji w szpitalu psychiatrycznym. Nie stwierdzono upośledzenia umysłowego. Ale psycholodzy dostrzegli u chłopca chłód emocjonalny, brak empatii, narcyzm, nieliczenie się z uczuciami innych i lekceważenie norm społecznych. M. nie radził sobie z frustracjami, reagował na nie wzmożoną agresją.

Nocne zmory

– Nie chciałem go zabić – zeznał Dawid M. podczas pierwszego przesłuchania. – Nie po to pojechałem do Nowego Targu. Nabuzowane złością SMS-y, które wysyłałemdo Katarzyny, dotyczyły pobicia mojego kolegi w Rabce. Nie pamiętam, abym uderzył Krzysztofiaka nożem, w ogóle nie pamiętam, co się zdarzyło pod dyskoteką. Kiedy wybieraliśmy się do Nowego Targu, piłem alkohol i jeszcze zaaplikowałem sobie mefedron [środek chemiczny o działaniu podobnym do amfetaminy – red.]. A dlaczego zabrał do klubu ADHD nóż? „Bo w Rabce, jak wychodzę z domu, to zawsze mam przy sobie jakieś ostrze albo młotek. Na wszelki wypadek”. Ale w czasie bójki nie zamierzał używać noża, ktoś mu go wyciągnął z kieszeni, kiedy się potknął i upadł. Dopiero po przyjeździe karetki pogotowia zorientował się, że to jego nóż tkwi w głowie ofiary. W areszcie Dawid M. raz po raz zmieniał wyjaśnienia. Również większość kolegów Dawida M. nie pamiętała całego zajścia – zwłaszcza momentu, kiedy ofiara została zraniona nożem w głowę. Powtarzały się wyjaśnienia: „Zobaczyłem, że moi kumple z Rabki się biją, możliwe, że wszedłem wśród nich i też się biłem”. Natomiast bardzo obciążali podejrzanego ci młodzi mężczyźni, którzy przyszli do dyskoteki z Krzysztofiakiem.

Na okazaniu Kacper S. rozpoznał agresora. Był nim Dawid M. Prokuratura ustaliła, że Dawid M. sam, bez udziału pozostałych oskarżonych, zadał Krzysztofiakowi trzy ciosy. Oskarżony jest niższy od swej ofiary; aby ostrze przebiło czaszkę i mózg, musiał się mocno zamachnąć. Ale nim doszło do tej tragedii, w bójce uczestniczyło około dziesięciu chłopaków. Wszyscy się kopali, uderzali pięściami. Rozpoczęli ci z Nowego Targu.

Byłem zepsuty, zły, pyszny

Przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu oskarżony Dawid M. odczytał list: „Zacznę od przeproszenia wszystkich bliskich Andrzeja Krzysztofiaka za to, co zrobiłem, bo zrobiłem coś strasznego i słowo »przepraszam« jest niczym w obliczu śmierci drugiego człowieka. (…) Zabiłem swoją duszę, mordując Andrzeja. Myślę o tym codziennie, że on już nie wróci do domu, nie zadzwoni do swej narzeczonej”. Na kolejnej rozprawie Dawid wyznał, że się zmienił, uwierzył w Boga i przeszedł nawrócenie. – „Byłem zepsuty, zły, pyszny – czytał z kartki przed sądem. – Jezus zapukał do moich drzwi i doświadczyłem zbawiennych relacji z Bogiem”. Rodzina Krzysztofiaków przeprosin nie przyjęła. Uznała je za nieszczere, zwłaszcza że złożone dopiero półtora roku po zabójstwie. Rodzice Andrzeja Krzysztofiaka nie uwierzyli też oskarżonemu, że zadał cios przypadkowo. Sąd uznał za bezsporne, że oskarżony nie uczestniczył w bójce od początku. Włączył się, gdy już trwała i utworzyły się trzy walczące ze sobą pary, w każdym przypadku złożone z mieszkańca Rabki i Nowego Targu. Ale śmierć Krzysztofiaka nie była następstwem agresji młodych mężczyzn z powodu „przynależności terytorialnej”, lecz skutkiem samodzielnej przestępczej decyzji Dawida M. Zdaniem sądu oskarżony chciał zabić. Świadczyła o tym siła ciosu, uderzenie w głowę pokrzywdzonego i zaatakowanie bez ostrzeżenia. W maju 2015 r. sąd okręgowy skazał Dawida M. na dożywocie. – Tylko kara dożywocia uchroni społeczeństwo przed oskarżonym – stwierdził sędzia. Ponadto sąd uznał pozostałych czterech przybyłych z Rabki uczestników bójki przed klubem za winnych i skazał ich na warunkowe pozbawienie wolności przez rok i sześć miesięcy oraz odpracowanie 3 tys. zł grzywny. Wojciech F. został uniewinniony.

Dać skazanemu szansę

Obrońca skazanego mecenas Jan Widacki podniósł w apelacji, że konieczne jest ustalenie stopnia winy skazanego. Zajście miało charakter zwykłej bójki wszystkich uczestników. Dawid M., nie znając ofiary, nie miał zamiaru pozbawienia jej życia. Profesor Widacki wyliczył, że od 2002 do 2014 r. tylko w nieco ponad 2 proc. spraw o zabójstwo orzeczono dożywocie. – W tym kontekście kara dla Dawida M. jest rażąco niewspółmierna. Nawet w największym zbrodniarzu zawsze jest iskierka dobra – przekonywał w apelacji mecenas i prosił o wyrok, który da skazanemu szansę na powrót do społeczeństwa. W styczniu 2016 r. SA zmienił wyrok na łagodniejszy – 15 lat. Z uzasadnienia: „Nie sposób podzielić pogląd SO, że oskarżony działał z zimną krwią wskazującą na jego determinizm. Treści SMS-ów wysyłanych do jego byłej dziewczyny świadczyły o stanie emocjonalnym autora: wzburzeniu, pobudzeniu. Nie można też pomijać faktu, że starcie pod dyskoteką zaczął Krzysztofiak, uderzając z główki przyjezdnego z Rabki Grzegorza S.”.

Zrozpaczona rodzina ofiary nie pogodziła się z obniżeniem wyroku. Na specjalnie założonej dla wyrażenia protestu stronie internetowej bliscy zmarłego Krzysztofiaka zapowiedzieli, że nie spoczną, dopóki M. nie zostanie prawomocnie skazany na dożywocie. – Tak skandalicznie niski wyrok jest policzkiem dla nas i tych wszystkich, którzy wierzą w jakąkolwiek sprawiedliwość w tym kraju – napisali. O zainteresowanie się sprawą poprosili prokuratora generalnego i rzecznika praw obywatelskich. Ponad 7 tys. osób poparło ten apel na Facebooku. Na nowotarskim rynku odbyła się manifestacja mieszkańców oburzonych niskim wyrokiem dla mordercy Andrzeja Krzysztofiaka. Minister sprawiedliwości i zarazem prokurator generalny Zbigniew Ziobro zareagował na skierowane do niego prośby i na podstawie wprowadzonej przez siebie nowelizacji Kodeksu postępowania karnego wystąpił do SN o kasację wyroku na niekorzyść skazanego. Na rozprawie prof. Jan Widacki podnosił, że odwoływanie się Sądu Okręgowego w Nowym Sączu do społecznego poczucia sprawiedliwości można określić jako populizm penalny. A od tego wymiar sprawiedliwości musi być wolny. Sąd apelacyjny słusznie uznał, że kara dożywocia dla Dawida M. byłaby rażąco za wysoka, gdyż jest to kara eliminująca człowieka ze społeczeństwa. Sąd Najwyższy uwzględnił kasację prokuratora generalnego. Sędzia Wiesław Kozielewicz, nawiązując do wypowiedzi prof. Widackiego, przypomniał ten rozdział konstytucji, który mówi o prawie każdego człowieka do życia. Przy ocenie zabójstwa chronione prawem życie jest wartością absolutnie bezcenną. I w tym aspekcie kara musi zaspokoić społeczne poczucie sprawiedliwości. Oskarżony wielokrotnie i z pełną świadomością łamał prawo porządku publicznego, zdrowia, życia, mienia. Publiczność w sali Sądu Najwyższego stanowili – poza rodziną ofiary – jego rówieśnicy, którzy specjalnie przyjechali na rozprawę z Nowego Targu. Ze strony skazanego stawił się tylko jego adwokat.

Artykuł został opublikowany w 2/2017 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.